2015

2015

Anna Piliszewska

Ignnaz Reimann.Te Deum

Muzyka jest wyższym objawieniem
niż wszystka mądrość i jakakolwiek filozofia.

Ludwig van Beethoven

Pochwalone muzyką pola i odłogi,
I te chmury, co biegnąc, tykają horyzont,
I garbate chałupki, których sęki bolą,
Pod zielonych jabłonek postrzępioną kryzą…

Pochwalone niech będą widliszek i pszczoła,
Ziemia w bruzdach brunatnych, zradlona jak czoło,
I ten świątek przydrożny o rękach z jesionu,
I ten ptak, co w powietrzu- jaskółka czy gołąb…

Pochwalona niech będzie zamknięta w bursztynie
Ważka, którą żywica obróciła w kamień,
Stary dąb, co umiera tak cierpliwie- stojąc,
Zapatrzony w potoku turkusowe znamię…

Pochwalony ten bochen, który znaczy krzyżem
Czyjaś dłoń pomarszczona, wysłużonym nożem.
Łza, co biegnie policzkiem jak czułe Te Deum,
W dal, muzyczną modlitwą- ku Tobie, mój Boże…

Danuta Czerniejewska
Jesienny koncert w starej świątyni

Andante sostenuto

Mury starej świątyni

Chłodno
surowo

Mgła za oknami
bladomleczne światło
przenika
przez zadumane
witraże

Dookoła-
wyciszone
echa lata

Milkną
usypiające jesienią
pola
senne łąki

Zamierają w bezruchu
zatopione
w jesiennej melancholii
lasy

Zastygają w zamyśleniu
wzniesienia
doliny
zarysy gór
na horyzoncie

Cisza
nastraja duszę
jak szlachetnego
stradivariusa

Adagio

Mury starej świątyni

Ulotny zapach kadzidła
oplata nawy
osnuwa sklepienie
unosi się
opada
zastyga

W uroczystym półmroku
rozbrzmiewa
pierwszy

akord

świętobliwa tęskna muzyka

nuta drga delikatnie
w czcigodnej przestrzeni
bazyliki

dosięga
głębi istnienia

Allegro  moderato

Ascetyczny
dźwięk
przenika na wskroś

wybrzmiewa
zanika
roztapia się we własnym
milknięciu
jest i nie jest
jednocześnie

płowieje
więdnie
ulatuje

Echo
tuli się
nieśmiało
do murów
świątyni

Lento

W przyćmionym świetle
powietrze
zastyga

w oczekiwaniu

A tu już
kolejny
nobliwy akord
szeptem ulotnym
płoszy
zdumioną ciszę

Dźwięk za dźwiękiem
nadchodzi
trwa
milknie

Tony –
rzewne
tkliwe
mocarne
nieujarzmione
patetyczne

Zasłuchanie

I oto stanowimy jedno –
muzyka
mgła za oknem
i ja

Andante cantabile

I oto –
jestem częścią
muzyki i mgły za oknem
a one
są częścią mnie

I wtedy – // jestem
muzyką i mgłą za oknem
i nie ma już
innego – //ja

I nie ma różnicy
czy nuta to – ja
czy ja to – nuta

Jesteśmy i nie jesteśmy
zarazem

jak życie- ciągłą zmianą

nieustannym
rodzeniem się i śmiercią

znikaniem
w głębi istnienia –
by trwać

Finale. Lento maestoso

Muzyka –
wiekuisty bezczas

Ulotność

Nie – trwanie
które
trwa dopóki wybrzmiewa
jak echo

w duszy –

jesienny koncert
w starej
świątyni

Barbara Kołacz

            Muzyk z Krosnowic

przyśniła mi się ziemia
z wieżami kościołów strzelającymi
modlitwami wprost do nieba
i ścigającymi się ptakami –
posłańcami bladolicej wiosny

wśród seledynowych obłoków
przepłynął nad Kotliną Kłodzką Ignaz
uchylając grzecznie kapelusza
sąsiadom i nieznajomym krajanom

znad pękających pączków sosny
sfrunęła srebrna synogarlica
skrzydłami rozbiła światło
na granulki Reimannowskich nutek

świat zakołysał się łagodnie
wraz z ogrodami ukwieconymi
delikatnymi migdałowcami

dzień przetoczył się za widnokrąg
jak spracowany mleczarz
ze swym wózkiem codziennych spraw

gdy kuranty wybiły północ
kompozytor rozłożył partyturę
organy zabrzmiały radosnym Te Deum

dźwięki rozsypały się w powietrzu
na tysiące miodowych odblasków pamięci

Edyta Wysocka

Regina Coeli Ignazego Reimanna

W zaroślach majaczyła mgła.
Ulotnie, jak wolne anioły
rozpościerała się obłokami
wiosennych rozkwitów.
W mistycznym oriencie
wznosiła ku niebu
jasne tony dźwięków.

To pieśń majowa od Świętego Jakuba
płynęła falą osobliwego majestatu.
Stawała się blaskiem leśnego cienia,
ciepłym powiewem brzóz,
tkliwością mchu…
Biegła po skórze jak dreszcz,
jak młodość dziewczyny,
jak róża i jaśmin po deszczu…

W majowym, wysokim „c”
otwierała
metafizyczną bramę do raju.